Wczoraj, odbyło się walne zgromadzenie Nożyc. Jednak z przyczyn niezależnych (Wojtass: prawdopodobnie obcował z Kitim; Euterbe: opierdalał sie przebierając grzyby) na zebraniu był tylko Kowal z Mareczkiem. Dziwne kwiatki powstają, gdy 'Sz' okazuje się zbyt potężnym tematem jak, tylko, na 2 mózgi więc powstał kompletnie nie planowany utwór 'Jamajka', który pokazuje anielskość głosu Kowala. Oczywiście chciał śpiewać normalnie, to znaczy, tak jak śpiewa najlepiej, ale Mareczek wie, że zajebistość głosu Kowala jest tak ogromna, że mimo, iż nie grozi mu 'zbytnium zajebistum musikum' to wciąż może stracić słuch przez słuchanie śpiewu istoty prosto od Stwórcy, oczywiście utrata słuchu przez Mareczka nie jest dla Nożyc wielką stratą, gdyż on zna wszystkie dźwięki na gryfie na pamięć, a na koncertach czytałby z ruchów drgań powietrza, lecz niech sobie chłopak posłucha jeszcze trochę tego świata.
Dzisiaj zaś, odbyło się walne zgromadzenie u mnie w Tipi. Trzech (Wojtass znowu obcował z Kitim) wielkich muzyków ze swoimi legendarnymi instrumentami, plus Kowal który przyniósł do tego długopis. Wszyscyśmy usiedli w kręgu, zapaliliśmy ognisko i postanowiliśmy myśleć o 'Sz'. No wiecie, co trzy głowy to nie jedna.
I stało się!
W końcu 'Sz' posiadło cały tekst oraz znamy ogólny zarys. Teraz musimy Kowala nauczyć śpiewać i będzie dobrze, no i trzeba jeszcze bas będzie nagrać i będzie dobrze, no i trzeba Wojtassa nauczyć jego parti, i wtedy już na pewno będzie dobrze.
Tekst do 'Sz'? Potrzymam wszystkich w nie pewności, teraz nie zdradzę ani linijki (najpierw muszę go znaleźć).
Na koniec, żeby nie zapomnieć zaczęliśmy nagrywać introdoSz'a. Kowalowi, chyba spodobało się śpiewanie, więc w pewnym momencie 'Ło ja ja ja, o ooo...'. Stwierdziliśmy, że szybciej wyjdzie nam nagranie 'Jamajka 2', 'Jamajka 3', 'Jamajka 4', 'Jamajka 5' i wydanie płyty pod tytułem, jakże by innym 'Jamajka', nawet z bonusowym 'JamajkaSz', niż skończenie samego 'Sz'. Więc pomyśleliśmy, żeby zmienić opis zespołu na 'Trzech idiotów tworzy pseudo reagge pod tytułem Jamajka', jednak pod koniec stwierdziliśmy, że Bogowie rozgniewaliby się gdybyśmy zaczęli tworzyć coś co jest nie godne, by nazwać to, chociaż, Rock i przestraszyliśmy się, że tchną życie w nasze struny, które poduszą nas w nocy, a nasze gitary się na nas obrażą, tak więc zostajemy przy starym stylu, może kiedyś, jak nam się świat znudzi.
sobota, 4 października 2008
wtorek, 30 września 2008
Nieco więcej o 'Sz'
Wielu zastanawia się:
Pisała ta pauka, coś o popsutym studio, a tu nagle jakaś notka odnośnie nowych robót nad muzą?
Otóż!
Parę dni temu, tak z tydzień, Mareczek po przyjściu do domu, już jako dumny uczeń jednego z warszawskich eLO. Odebrał domofon. Głos, który usłyszał był niski, oschły.
-Czerwone ryby, biegają po bieżni w Los Angeles
-Co?
-Kur... przesyłka.
-Zaryzykuję, wpuszczę.
Podbiegł do okna, przed jego klatką, stała tajemnicza żółta ciężarówka w której siedział jakiś koleś w okularach i marynarce. Miała wielki czerwony napis 'DeHaeL', opowiadał nam, że gdzieś już widział tę nazwę, lecz nie miał czasu długo się zastanawiać.
Dzwonek
Otworzył drzwi, powoli, czujnie.
-Nie można szybciej?
-Co to jest?
-Nie wiem ciężkie
-...
-Autografik?
'hah, sławni jesteśmy' - pomyślał Mareczek.
Walnął autografa i wziął paczkę od kolesia.
Zaniósł ją do pokoju 'Nawet sobie nie wyobrażacie jakie adamentium jest ciężkie! Podobno sąsiedzi z dołu mają kolumny w miejscu naszej wytwórni'.
Podłączył cały osprzęt, zaczął installować, nie! nie zrobię tego koledze z zespołu! Nie powiem, jaki system zainstalował, podpowiem tylko, że nie jest to Linux, ani Vista (tyle dobrego)
Adamentowa obudowa, świetnie wygląda gdy odbijają się w niej blaski tysiąca neonów (które zamontowaliśmy i kupiliśmy jakiś miesiąc temu), a złoty przycisk 'Pałer' wygląda powalająco, się wie 24 karaty, phi. Jednak Kowalowi najbardziej spodobał się Diamentowy 'Reset'.
Ja, dalej jaram się syntezą jądrową która zachodzi wewnątrz ampułki tuż koło wiatraczka, która sprawia, że nasze studio nie potrzebuje prądu i zawsze będzie działać, gdyż reakcje łańcuchową podtrzymuje grawitacja (ale to już temat na inną notkę, na innego bloga)
Usiadł do perkusji, stwierdził, że nie ma co tracić czasu i założył na się gitarę.
Gdy najnowsza wersja 'Sz' miała już PONAD 40 minut, w tym 13 solówek, 15 różnych riffów plus jeszcze mostki, przejścia, przy czym od ogólnego czasu trzeba odjąć jakieś 7 minut zabawy sprzężeniami, twórczy szał Mareczka przerwał sąsiad.
-Widzisz stary, ja gram na saksofonie, mam dzieciaka i staram się nie grać, na jednym ani na drugim po 20, ja wiem że to przeszkadza, tak więc jeśli byś mógł, too..
-Kurde, właśnie miało być rozwiązanie.
-Czyli ile?
-No miałem pomysł na 30 minut, ale widzę, że tu się nie da pracować, ale niech ci będzie...
Po czym, nagrał to co miał na DiViDika zaniósł Kovalowi, który zrobił mu plujnię...
-40 minut?
-Taaa, coś nie halo?
-Noo, narazie mam tekstu na 30 sekund.
-Dajesz.
-ee, no to będzie ten, kuurcze zapomniałem, ale masz to okroić 5 minut nie więcej.
I zrobił tak, nie! Postanowił zrobić coś jeszcze bardziej zajebistego, słyszałem tamto, słyszałem to wyszło mu. Tak wydzibanej w kosmos piosenki, kosmos nie widział dawno. Teraz 'Sz' ma 5 minut, ale jemu to nie wystarczy:
-Mam w dupie to co mówi Kowalik, przedłużę do 7 minut, nie będzie musiał śpiewać.
Ci którzy słyszeli już kawałki 'Sz' mówią o niej:
-'Czegoś takiego nie słyszałem, dawno, naprawdę dawno, jest to fenomen polskiej sceny, wszelakiej polskiej sceny, gdyby wystawić 'Hamleta' i puścić 'Sz', to myślę, że nawet zagożali fani Szekspira skłonili by się do 'Sz''
-'W tym kawałku, jest tak naprawdę wszystko, czego może chcieć od muzyki dzisiejsza młodzież, gdzieś to mam, że jedni nie lubią gitar i kręci ich tylko dźwięk metronomu i tekstu mówionego do tego, po prostu, 'Sz' spodoba się każdemu, nie ważne czego słuchał. '
-'Wykurwiste!'
-'Czyje to? Jak to, wasze? Ja pierdziu, muszę poznać tego magika!'
Jedyny człowiek spoza zespołu, który słuchał jej w całości (zaufany człowiek Nożyc) umarł na 30 sekund przed końcem, lekarze stwierdzili 'zbutnium zajebistum musikum' co charakteryzuje się śmiercią poprzez słuchanie zbyt zajebistej muzy, ale czy ktokolwiek musi o tym wiedzieć?
Pisała ta pauka, coś o popsutym studio, a tu nagle jakaś notka odnośnie nowych robót nad muzą?
Otóż!
Parę dni temu, tak z tydzień, Mareczek po przyjściu do domu, już jako dumny uczeń jednego z warszawskich eLO. Odebrał domofon. Głos, który usłyszał był niski, oschły.
-Czerwone ryby, biegają po bieżni w Los Angeles
-Co?
-Kur... przesyłka.
-Zaryzykuję, wpuszczę.
Podbiegł do okna, przed jego klatką, stała tajemnicza żółta ciężarówka w której siedział jakiś koleś w okularach i marynarce. Miała wielki czerwony napis 'DeHaeL', opowiadał nam, że gdzieś już widział tę nazwę, lecz nie miał czasu długo się zastanawiać.
Dzwonek
Otworzył drzwi, powoli, czujnie.
-Nie można szybciej?
-Co to jest?
-Nie wiem ciężkie
-...
-Autografik?
'hah, sławni jesteśmy' - pomyślał Mareczek.
Walnął autografa i wziął paczkę od kolesia.
Zaniósł ją do pokoju 'Nawet sobie nie wyobrażacie jakie adamentium jest ciężkie! Podobno sąsiedzi z dołu mają kolumny w miejscu naszej wytwórni'.
Podłączył cały osprzęt, zaczął installować, nie! nie zrobię tego koledze z zespołu! Nie powiem, jaki system zainstalował, podpowiem tylko, że nie jest to Linux, ani Vista (tyle dobrego)
Adamentowa obudowa, świetnie wygląda gdy odbijają się w niej blaski tysiąca neonów (które zamontowaliśmy i kupiliśmy jakiś miesiąc temu), a złoty przycisk 'Pałer' wygląda powalająco, się wie 24 karaty, phi. Jednak Kowalowi najbardziej spodobał się Diamentowy 'Reset'.
Ja, dalej jaram się syntezą jądrową która zachodzi wewnątrz ampułki tuż koło wiatraczka, która sprawia, że nasze studio nie potrzebuje prądu i zawsze będzie działać, gdyż reakcje łańcuchową podtrzymuje grawitacja (ale to już temat na inną notkę, na innego bloga)
Usiadł do perkusji, stwierdził, że nie ma co tracić czasu i założył na się gitarę.
Gdy najnowsza wersja 'Sz' miała już PONAD 40 minut, w tym 13 solówek, 15 różnych riffów plus jeszcze mostki, przejścia, przy czym od ogólnego czasu trzeba odjąć jakieś 7 minut zabawy sprzężeniami, twórczy szał Mareczka przerwał sąsiad.
-Widzisz stary, ja gram na saksofonie, mam dzieciaka i staram się nie grać, na jednym ani na drugim po 20, ja wiem że to przeszkadza, tak więc jeśli byś mógł, too..
-Kurde, właśnie miało być rozwiązanie.
-Czyli ile?
-No miałem pomysł na 30 minut, ale widzę, że tu się nie da pracować, ale niech ci będzie...
Po czym, nagrał to co miał na DiViDika zaniósł Kovalowi, który zrobił mu plujnię...
-40 minut?
-Taaa, coś nie halo?
-Noo, narazie mam tekstu na 30 sekund.
-Dajesz.
-ee, no to będzie ten, kuurcze zapomniałem, ale masz to okroić 5 minut nie więcej.
I zrobił tak, nie! Postanowił zrobić coś jeszcze bardziej zajebistego, słyszałem tamto, słyszałem to wyszło mu. Tak wydzibanej w kosmos piosenki, kosmos nie widział dawno. Teraz 'Sz' ma 5 minut, ale jemu to nie wystarczy:
-Mam w dupie to co mówi Kowalik, przedłużę do 7 minut, nie będzie musiał śpiewać.
Ci którzy słyszeli już kawałki 'Sz' mówią o niej:
-'Czegoś takiego nie słyszałem, dawno, naprawdę dawno, jest to fenomen polskiej sceny, wszelakiej polskiej sceny, gdyby wystawić 'Hamleta' i puścić 'Sz', to myślę, że nawet zagożali fani Szekspira skłonili by się do 'Sz''
-'W tym kawałku, jest tak naprawdę wszystko, czego może chcieć od muzyki dzisiejsza młodzież, gdzieś to mam, że jedni nie lubią gitar i kręci ich tylko dźwięk metronomu i tekstu mówionego do tego, po prostu, 'Sz' spodoba się każdemu, nie ważne czego słuchał. '
-'Wykurwiste!'
-'Czyje to? Jak to, wasze? Ja pierdziu, muszę poznać tego magika!'
Jedyny człowiek spoza zespołu, który słuchał jej w całości (zaufany człowiek Nożyc) umarł na 30 sekund przed końcem, lekarze stwierdzili 'zbutnium zajebistum musikum' co charakteryzuje się śmiercią poprzez słuchanie zbyt zajebistej muzy, ale czy ktokolwiek musi o tym wiedzieć?
poniedziałek, 29 września 2008
Reborn?
Od paru dni, rada nożyc zbiera się codziennie i myśli nad wydaniem 'Sz'.
Już teraz wiemy, że ostateczna forma będzie różnić się od orginału, prawie wszystkim, temat oraz wykonanie. Główny motyw? Będzie, ale to nie wszystko, 'Sz' dalej ma to co było w niej najpiękniejsze, ale kto powiedział, że Bóg jest nieomylny? Teraz czas na nas, żeby naprawić to co On spartolił :]
Taste of 'Sz' <- cokolwiek by to znaczyło Do tego, dodam, że zaczynamy prace nad kolejną piosenką. Tytuł wam nic nie powie, tak więc przywitajcie 'Ha!tFu!'.
A najlepsze w całych nożycach jest to, że myślimy o koncercie, takim TRUE!
Już teraz wiemy, że ostateczna forma będzie różnić się od orginału, prawie wszystkim, temat oraz wykonanie. Główny motyw? Będzie, ale to nie wszystko, 'Sz' dalej ma to co było w niej najpiękniejsze, ale kto powiedział, że Bóg jest nieomylny? Teraz czas na nas, żeby naprawić to co On spartolił :]
Taste of 'Sz' <- cokolwiek by to znaczyło Do tego, dodam, że zaczynamy prace nad kolejną piosenką. Tytuł wam nic nie powie, tak więc przywitajcie 'Ha!tFu!'.
A najlepsze w całych nożycach jest to, że myślimy o koncercie, takim TRUE!
środa, 28 maja 2008
Koncert - 29 maja ODWOŁANY!
Scena - piękna, na podwyższeniu. Klimatyzowana, na backstage'u była kuchnia, salon, łazienka a nawet jeszcze dwa dodatkowe pokoje.
Nagłośnienie - subwoofer, 5 satelit, do tego nasze piece i comba
Sprzęt - było wszystko, mikrofon, nawet krzesło dla zespołu, jakieś drzewko, woda jaką kto lubi.
Widownia - miejsca na jakieś 1-2k osób.
W takim miejscu chętnie zagrałaby każda kapela, a my ją mięliśmy na własność.
Dnia 31 Maja, jest to sobota 'Nożyce do cięcia blachy' miały zagrać swój pierwszy, w pełni elektryczny koncert. Co się stało, że jednak tak nie jest?
Wszystko zaczęło nawalać po kolei.
Aśka z Olką miały zrobić plakaty i bilety (Aśka ładnie rysuje więc miała się zająć plakatami, a Olka coś wymyślić) nakład wcale nie był duży, jakiś miliard. No ale tak jest jak się pracuje z amatorami. Mamy 28 maja, trzy dni przed planowanym terminem, a pomysł na bilety nawet nie powstał, a o plakatach nie wspominając, przecież trzeba by narysować tego miliard, co to dla nas jednak my poszliśmy w stronę muzyki nie jakiegoś szitowego rysunku.
Nawaliła sala, a raczej widownia i nagłośnienie.
Co się stało? Przyjechał jakiś inwestor, zebrał chłopa z osiedla (bezrobocie na naszym osiedlu spadło w tym momencie do 4 osób! umiem je nawet wymienić Krasnal, Hugoboss, Rejli i Cholewa) zaczęli budować jakiś blok, wycięli sad. Miejsca na widowni z tysiąca, dwóch zmniejszyły się do pięciu set na ścisk (w sensie tak żeby coś słyszeć) Nawet jeśli by się skitrali z drugiej strony bloku, to i tak balkon Kovala jest tylko na jedną, do tego budowa obok, usypali tam jakieś góry, wszędzie pył, po prostu masakra.
Następna sprawa, ToiToi's. Nie mamy hajsiwa żeby wynająć te stylowe niebieskie budki, więc kibel był przewidziany obok widowni z tyłu bloku, powtarzam jeszcze raz, sad wycięli bo musieli sobie dojazd na budowę zrobić.
Reasumując?
My chcemy, co z tego, że nie mamy piosenek, nie było żadnej próby. Zespół jest gotowy (ew. byłby, siada się na 8 godzin przez 2 na garażach i ma się co najmniej 16 piosenek). Jednak los, niesprzyjający nam ludzie, oraz tacy na których nie można polegać (Dobra, zrobię to wam, powiedzcie tylko ile chcecie mieć kopii?) sprawiły że koncert
DNIA 29 MAJA
NOŻYCE DO CIĘCIA BLACHY
KONCERT ODWOŁANY!!
trudno, jeszcze wam pokażemy!
- - -
baj de łej.
Prace nad płytą musiałby być na chwilę wstrzymane, gdyż naszą własną profesjonalną studią nagraniową szlag trafił.
W tym momencie oczekujemy na nowy wehikuł, a to może potrwać ze parę tygodni, gdyż zamówiliśmy sobie adamentową obudowę oraz ognioodporne podzespoły, tj. Mareczek kompa zjarał i czeka na nowego.
Stąd nie mamy hajsu, żeby ToiToise wypożyczyć (planujemy kupić jednego na własność)
Nagłośnienie - subwoofer, 5 satelit, do tego nasze piece i comba
Sprzęt - było wszystko, mikrofon, nawet krzesło dla zespołu, jakieś drzewko, woda jaką kto lubi.
Widownia - miejsca na jakieś 1-2k osób.
W takim miejscu chętnie zagrałaby każda kapela, a my ją mięliśmy na własność.
Dnia 31 Maja, jest to sobota 'Nożyce do cięcia blachy' miały zagrać swój pierwszy, w pełni elektryczny koncert. Co się stało, że jednak tak nie jest?
Wszystko zaczęło nawalać po kolei.
Aśka z Olką miały zrobić plakaty i bilety (Aśka ładnie rysuje więc miała się zająć plakatami, a Olka coś wymyślić) nakład wcale nie był duży, jakiś miliard. No ale tak jest jak się pracuje z amatorami. Mamy 28 maja, trzy dni przed planowanym terminem, a pomysł na bilety nawet nie powstał, a o plakatach nie wspominając, przecież trzeba by narysować tego miliard, co to dla nas jednak my poszliśmy w stronę muzyki nie jakiegoś szitowego rysunku.
Nawaliła sala, a raczej widownia i nagłośnienie.
Co się stało? Przyjechał jakiś inwestor, zebrał chłopa z osiedla (bezrobocie na naszym osiedlu spadło w tym momencie do 4 osób! umiem je nawet wymienić Krasnal, Hugoboss, Rejli i Cholewa) zaczęli budować jakiś blok, wycięli sad. Miejsca na widowni z tysiąca, dwóch zmniejszyły się do pięciu set na ścisk (w sensie tak żeby coś słyszeć) Nawet jeśli by się skitrali z drugiej strony bloku, to i tak balkon Kovala jest tylko na jedną, do tego budowa obok, usypali tam jakieś góry, wszędzie pył, po prostu masakra.
Następna sprawa, ToiToi's. Nie mamy hajsiwa żeby wynająć te stylowe niebieskie budki, więc kibel był przewidziany obok widowni z tyłu bloku, powtarzam jeszcze raz, sad wycięli bo musieli sobie dojazd na budowę zrobić.
Reasumując?
My chcemy, co z tego, że nie mamy piosenek, nie było żadnej próby. Zespół jest gotowy (ew. byłby, siada się na 8 godzin przez 2 na garażach i ma się co najmniej 16 piosenek). Jednak los, niesprzyjający nam ludzie, oraz tacy na których nie można polegać (Dobra, zrobię to wam, powiedzcie tylko ile chcecie mieć kopii?) sprawiły że koncert
DNIA 29 MAJA
NOŻYCE DO CIĘCIA BLACHY
KONCERT ODWOŁANY!!
trudno, jeszcze wam pokażemy!
- - -
baj de łej.
Prace nad płytą musiałby być na chwilę wstrzymane, gdyż naszą własną profesjonalną studią nagraniową szlag trafił.
W tym momencie oczekujemy na nowy wehikuł, a to może potrwać ze parę tygodni, gdyż zamówiliśmy sobie adamentową obudowę oraz ognioodporne podzespoły, tj. Mareczek kompa zjarał i czeka na nowego.
Stąd nie mamy hajsu, żeby ToiToise wypożyczyć (planujemy kupić jednego na własność)
wtorek, 6 maja 2008
My space nożyc? Teraz w Twojej przeglądarce!
Mareczek, przyszedł dzisiaj do szkoły ostro zajarany.
"Metallica ma myspace'a, kabanos ma myspace'a teraz i my mamy!"
No zgadza się. Wczoraj. Tak wczoraj dnia 5 Maja, Mareczek założył nam majspejsa i to on zgłosił się, właśnie przez to, by nim kierować.
-> Pakuj się, men <-
mała próbka naszej niedopracowanej jeszcze twórczości, ale to dopiero na razie.
Chciałbym dodać, że adress tej strony również ma swoją tajemniczą historię.
buhahahaha.
Otóż, jest podwójne "Igreg", bo GuitarrSen-Sei Mareczkosa był legendarny Dżej Four Łaj (J4Y) rozpoznawalny był w mrocznym świecie Warszawskich Włoch właśnie przez pseudonim "Igreg". Niestety zginął ów człek w czasie wyprawy po najnowsze tabulatury, do jakże niebezpiecznej dzielnicy Śródmieście przy okazji pojechał na kebaba i kupić sobie kostkę. Tam niestety Banda złych bassistów napadła na niego, on jako legenda klasyka bronił się jak mógł, lecz jego nylony były za słabe.
Marek chciał złożyć chołd J4Y'owi właśnie przez ten podwójny "y" na końcu.
"Metallica ma myspace'a, kabanos ma myspace'a teraz i my mamy!"
No zgadza się. Wczoraj. Tak wczoraj dnia 5 Maja, Mareczek założył nam majspejsa i to on zgłosił się, właśnie przez to, by nim kierować.
-> Pakuj się, men <-
mała próbka naszej niedopracowanej jeszcze twórczości, ale to dopiero na razie.
Chciałbym dodać, że adress tej strony również ma swoją tajemniczą historię.
buhahahaha.
Otóż, jest podwójne "Igreg", bo GuitarrSen-Sei Mareczkosa był legendarny Dżej Four Łaj (J4Y) rozpoznawalny był w mrocznym świecie Warszawskich Włoch właśnie przez pseudonim "Igreg". Niestety zginął ów człek w czasie wyprawy po najnowsze tabulatury, do jakże niebezpiecznej dzielnicy Śródmieście przy okazji pojechał na kebaba i kupić sobie kostkę. Tam niestety Banda złych bassistów napadła na niego, on jako legenda klasyka bronił się jak mógł, lecz jego nylony były za słabe.
Marek chciał złożyć chołd J4Y'owi właśnie przez ten podwójny "y" na końcu.
sobota, 3 maja 2008
Koncert - starówka 25 kwi. Prawdziwe "prawdziwe początki"
Ehh, no to, na pewno było to dawno, bo 25 kwietnia czyli dzień po jam session. Taaak to był pierwszy nasz koncert warszawska starówka. Dzień wcześniej wszystko było pięknie ustalone. Mięliśmy zagrać 3 koncerty, na każdym ta sama setlista w 3 różnych miejscach, ale na starówce i miało być genialnie. A 'Daj pienionżka' miało robić furorę w publiczności, na tym miało być wielkie pogo, tłum ludzi miał nas porwać z ławki, wziąć na falę, w całej warszawie słychać by było tylko 'No! Ży! Dzie!', kolesie z TVP przyjechaliby dawać transmisje na żywo, a zaraz za nimi prawnicy z teczkami wypełnionymi umowami na wydawanie płyt solowych, kompaktowych, long pleji, złotych, srebrnych, chodnikowych.


-Californication
-Daj pienionżka
-Welwetowe swetry
-Daj pienionżka
-Kokoszka
-Daj pienionżka
-Grudniowy blues
-Daj pienionżka
To była nasza setlista. Skończyło się na raz Californication. Miliard razy 'Welwetowe swetry' (1szą zwrotkę + reren), 'Daj pienionżka' (na miliard różnych sposobów) i coś czego nie było, graliśmy Covera 'Ptaszka' zespołu Kabanos.
Jeśli chodzi o publikę, to przyciągnęliśmy uwagę jakichś starych sów, wycieczki siedmiolatków, jak można było się spodziewać miejscowej inteligencji (czyt. dresów) no i metal-babki sellerki z drugiego końca ulicy.
Skandowanie? Myślę, że Ci którzy mieszkają w Warszawie wiedzą...
TVP, i tu, hahaha, mogę Cię wyśmiać, była! HAHA! Ale jakoś nie była zainteresowana tym co robimy. Kręcili jak Milicjanci pałowali przechodniów.
Jeśli chodzi o prawników to raczej mogliśmy zainteresować się jedynie płytami chodnikowymi, dokładnie Ticośam, Mareczek wie jak to się nazywa, w każdym razie taka o podstawie sześciokąta, albo ośmiokąta, Mareczek wie.
- - -
Zatem, jak wyglądały koncerty?
Na początku siedliśmy sobie koło kawiarenek na rynku, spokojnie w cieniu. Graliśmy z 20 minut, poza 30 groszami i parówkami z serem Jot-Zet-Zet'a nie mięliśmy nic, aż w końcu. Szła wspomniana już wycieczka siedmiolatków. Zaczęliśmy grać 'Daj pienionżka' i dzieciaki się zainteresowały, pani obok mnie na ławce też. Po skończonej piosence jakiś chłopaczyna się przełamał, koledzy bili mu brawo, my z resztą też bo byłą to 1sza zarobiona złotówa tego dnia, pani widocznie nie chciało się wstać.

Po 12 złotych, pominę to ile tam siedzieliśmy. Jako zespół postanowiliśmy zmienić miejscówę. Odchodząc usłyszeliśmy zachęcające 'nareszcie poszli' od jakiejś sowy. Na usta cisnęły się mocne słowa, ale w końcu opuściliśmy, co one tam wiedzą, przecież nie słyszą. Apteka koło rynku wydała się zachęcająca. Fajne miejsce, no ogólnie, sporo osób, my gramy przyjemną mjuzę (taa) i starsi ludzie=dobrzy ludzie i rzucaliby hajsy. Jednak betonowy blok na którym siedzieliśmy był cholernie zimny i, trzeba przyznać, zimno było w czteły liteły.

"W pewnym momencie zauważyliśmy jakieś dziecko z mamą i ojcem które się nami dość zainteresowało. Od razu zaczęliśmy grać dobrze już znane "Daj pienionżka". Gdzieś tak jak za 3 razem śpiewaliśmy zwrotkę to podeszło bliżej. Zagraliśmy przejście, zwolnienie. Wtedy była już niezła grupka dorosłych koło nas (wszystko za sprawą "Daj pienionżka" i tego dzieciaka). I tam w tej piosence jest dalej przerwa i takie: ty ty ty ty ty i ty! [tu wchodzi mjuza] Daj pienonżka. I na każde ty, ja i Mareczek pokazywaliśmy na to dziecko. Zaczęliśmy grać dalej, to dorośli w brecht, a my dalej swoje. A potem zarobiliśmy złotówę!" (z innej notki z innego mojego bloga)
No! do tej pory, szło nam wolno, bo nie było Wojtasa.
Przyszedł, on ma już skill'a i poszliśmy pod barbakan. Właśnie tam spotkaliśmy bande dresów którzy bali się gitar i długich włosów, chyba ogólnie bali się włosów, sami byli łysi, heh, dziwni ludzie. No ale zaczęliśmy grać szło szybko, Wojtas Żydził. I w pewnym momencie przyszła ta metal-baba sellerka z drugiej strony ulicy. No i ta metal-baba sellerka z drugiego końca ulicy, zaczęła się do nas pluć, że mamy swój kąt na ulicy i w ogóle i żebyśmy się trzymali od jej kąta daleko, widziała w nas konkurencję, no nie da się ukryć, albo po prostu wystraszaliśmy jej klientów.

Jak na pierwszy koncert, nie zarobiliśmy dużo, do płyty jeszcze trochę nam brakuje, ale to loooz bo nie mamy wszystkich txt'ów jeszcze.
Ehh, "prawdziwe początki"


-Californication
-Daj pienionżka
-Welwetowe swetry
-Daj pienionżka
-Kokoszka
-Daj pienionżka
-Grudniowy blues
-Daj pienionżka
To była nasza setlista. Skończyło się na raz Californication. Miliard razy 'Welwetowe swetry' (1szą zwrotkę + reren), 'Daj pienionżka' (na miliard różnych sposobów) i coś czego nie było, graliśmy Covera 'Ptaszka' zespołu Kabanos.
Jeśli chodzi o publikę, to przyciągnęliśmy uwagę jakichś starych sów, wycieczki siedmiolatków, jak można było się spodziewać miejscowej inteligencji (czyt. dresów) no i metal-babki sellerki z drugiego końca ulicy.
Skandowanie? Myślę, że Ci którzy mieszkają w Warszawie wiedzą...
TVP, i tu, hahaha, mogę Cię wyśmiać, była! HAHA! Ale jakoś nie była zainteresowana tym co robimy. Kręcili jak Milicjanci pałowali przechodniów.
Jeśli chodzi o prawników to raczej mogliśmy zainteresować się jedynie płytami chodnikowymi, dokładnie Ticośam, Mareczek wie jak to się nazywa, w każdym razie taka o podstawie sześciokąta, albo ośmiokąta, Mareczek wie.
- - -
Zatem, jak wyglądały koncerty?
Na początku siedliśmy sobie koło kawiarenek na rynku, spokojnie w cieniu. Graliśmy z 20 minut, poza 30 groszami i parówkami z serem Jot-Zet-Zet'a nie mięliśmy nic, aż w końcu. Szła wspomniana już wycieczka siedmiolatków. Zaczęliśmy grać 'Daj pienionżka' i dzieciaki się zainteresowały, pani obok mnie na ławce też. Po skończonej piosence jakiś chłopaczyna się przełamał, koledzy bili mu brawo, my z resztą też bo byłą to 1sza zarobiona złotówa tego dnia, pani widocznie nie chciało się wstać.

Po 12 złotych, pominę to ile tam siedzieliśmy. Jako zespół postanowiliśmy zmienić miejscówę. Odchodząc usłyszeliśmy zachęcające 'nareszcie poszli' od jakiejś sowy. Na usta cisnęły się mocne słowa, ale w końcu opuściliśmy, co one tam wiedzą, przecież nie słyszą. Apteka koło rynku wydała się zachęcająca. Fajne miejsce, no ogólnie, sporo osób, my gramy przyjemną mjuzę (taa) i starsi ludzie=dobrzy ludzie i rzucaliby hajsy. Jednak betonowy blok na którym siedzieliśmy był cholernie zimny i, trzeba przyznać, zimno było w czteły liteły.

"W pewnym momencie zauważyliśmy jakieś dziecko z mamą i ojcem które się nami dość zainteresowało. Od razu zaczęliśmy grać dobrze już znane "Daj pienionżka". Gdzieś tak jak za 3 razem śpiewaliśmy zwrotkę to podeszło bliżej. Zagraliśmy przejście, zwolnienie. Wtedy była już niezła grupka dorosłych koło nas (wszystko za sprawą "Daj pienionżka" i tego dzieciaka). I tam w tej piosence jest dalej przerwa i takie: ty ty ty ty ty i ty! [tu wchodzi mjuza] Daj pienonżka. I na każde ty, ja i Mareczek pokazywaliśmy na to dziecko. Zaczęliśmy grać dalej, to dorośli w brecht, a my dalej swoje. A potem zarobiliśmy złotówę!" (z innej notki z innego mojego bloga)
No! do tej pory, szło nam wolno, bo nie było Wojtasa.
Przyszedł, on ma już skill'a i poszliśmy pod barbakan. Właśnie tam spotkaliśmy bande dresów którzy bali się gitar i długich włosów, chyba ogólnie bali się włosów, sami byli łysi, heh, dziwni ludzie. No ale zaczęliśmy grać szło szybko, Wojtas Żydził. I w pewnym momencie przyszła ta metal-baba sellerka z drugiej strony ulicy. No i ta metal-baba sellerka z drugiego końca ulicy, zaczęła się do nas pluć, że mamy swój kąt na ulicy i w ogóle i żebyśmy się trzymali od jej kąta daleko, widziała w nas konkurencję, no nie da się ukryć, albo po prostu wystraszaliśmy jej klientów.

Jak na pierwszy koncert, nie zarobiliśmy dużo, do płyty jeszcze trochę nam brakuje, ale to loooz bo nie mamy wszystkich txt'ów jeszcze.
Ehh, "prawdziwe początki"

wtorek, 29 kwietnia 2008
Jam session - garaże 24 kwi
Dnia 24 kwietnia'08 roku urządziliśmy pierwsze jam session, takie prawdziwe. Jako, iż nie mogliśmy znaleźć frajera który użyczyłby swojej chaty postanowiliśmy kopsnąć się na garaże u nas na osiedlu.
Jam session miało chyba 3 godziny, albo dwie i pół. W tym czasie kupiliśmy dwie butle wody, trzy tymbarki i zrobiliśmy chyba 3 przerwy, albo dwie i pół.
Graliśmy wszystko co nam przyszło do głowy ogólnie był loooz, Koval trochę peniał śpiewać potem się trochę chłopak przełamał. Gdy siedzieliśmy już z półtorej godziny i zaczęło nam się nudzić, udało się Euterbowi (omg!) złapać jakiegoś barra i zaczął grać harcerem. Mareczek od razu wymyślił porządnego riff'a. Tak więc zaczęliśmy grać tego riff'a a Koval w tym czasie pisał txt. A raczej to co przyszło mu na myśl. W ten sposób wymyśliliśmy genialny przebój 'Daj pienionżka". Od razu mięliśmy co robić przez następną godzinę i doszlifowaliśmy to i w ogóle było perfekcyjnie i się świeciło.

Tekst jest bardzo ambitny, nie powiem:
"Daj pienionżka!
Będzie na ponczka!
Daj pienionżka!
Daj pienionżka!
Wydamy puytę!
Daj pienionżka!
Niech będzie w pytę!"
Tak więc pełni nadzieji na łatwą, szybką kasę udaliśmy się do domów odnieść gitary, przygotować się na koncert który miał się odbyć dzień po!, ale przed tym kliknęliśmy się pod Golden Korner Szopa na Tymbarka i po podniecać się tym jacy jesteśmy zajebiści.
Graliśmy wszystko co nam przyszło do głowy ogólnie był loooz, Koval trochę peniał śpiewać potem się trochę chłopak przełamał. Gdy siedzieliśmy już z półtorej godziny i zaczęło nam się nudzić, udało się Euterbowi (omg!) złapać jakiegoś barra i zaczął grać harcerem. Mareczek od razu wymyślił porządnego riff'a. Tak więc zaczęliśmy grać tego riff'a a Koval w tym czasie pisał txt. A raczej to co przyszło mu na myśl. W ten sposób wymyśliliśmy genialny przebój 'Daj pienionżka". Od razu mięliśmy co robić przez następną godzinę i doszlifowaliśmy to i w ogóle było perfekcyjnie i się świeciło.
Tekst jest bardzo ambitny, nie powiem:
"Daj pienionżka!
Będzie na ponczka!
Daj pienionżka!
Daj pienionżka!
Wydamy puytę!
Daj pienionżka!
Niech będzie w pytę!"
Tak więc pełni nadzieji na łatwą, szybką kasę udaliśmy się do domów odnieść gitary, przygotować się na koncert który miał się odbyć dzień po!, ale przed tym kliknęliśmy się pod Golden Korner Szopa na Tymbarka i po podniecać się tym jacy jesteśmy zajebiści.
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Treszur
- Skoro dotarłeś już tu, to musisz być wielkim Nożycowym fanem dlatego dowiesz się teraz rzeczy których nigdzie indziej nie znajdziesz
- Ciekawostki:
- Na początku był pomysł, żeby nazywać się Nożyce do cięcia szkła, ale stwierdziliśmy że to głupio brzmi
- Był też pomysł, by nazywać się Nożyce do cięcia blachy, drewniana raczka, ostre; Rękawice budowlane żółte, model G rozmiar: duży; GRATIS nie wyszło :s
- Mareczek urodził się tego samego dnia co Aniulka
- 'Sz' początkowo miało być o niej. Jako, że tematyka (w sensie 'o Aniulce') była dosyć szeroko znana, a 'Sz' to skrrót od 'Szmata' skróciliśmy sobie do wiadomoczego żeby łatwiej było używać i nie słuchać codziennie plujni od widomoczego ]:->
- Jak już rzekłem 'Sz' to skrót od 'Szmata'
- Tato Euterbe śmiał się z niego i całych Nożyc gdy usłyszał 'Daj pienionszka', nikt nie wie czemu.
- Każdy szanujący się zespół to ma: Czy wiecie że 'Nożycie do cięcia blachy' od tyłu to 'Yhcalb aicęic od ecyzon', serio!
- Przez moment zastanawialiśmy się nad zmianą nazwy do 'Nożyce do ciecia Blachy'
- Kokoszka został zainspirowany do napisania 'Kukurydzy'przez... pole kukurydzy, które rosło tam w jego wiosce zwanej przez wielu Ursus, a dokładnie moment gdy po pierwszych przymrozkach, postanowili je skosić.
- Szalik który rozwinął Kaczyński na meczu Polska-Austria pochodził z Akslopii, od tego momentu Euterbe zaczął szukać Akslopii na każdym kontynencie świata, jednak nigdzie jej nie znalazł. Gdyby ktoś mu podał coś co, by mu pomogło, Nożyce były by wdzięczne, bo ten debil nigdy nie kupi sobie tego kabla.
- Mimo że nagrał 'Sz!', Euterbe ciągle szuka Akslopii
- Groszka już od dawna wielbi Mareczka i jego muzykę
- Mareczek jeszcze nie wie że Groszek to jego tajemnicza wielbicielka, nawet jeśli to przeczyta, w co wątpię, to nie wie kim jest Groszek